headerphoto

KAPŁAN ŁUKASZ KACZOREK

Tekst przemówienia wygłoszonego przez siostrę Danutę Łuczak na uroczystości pożegnania kapłana Łukasza 29 czerwca 2008 r.

    W dniu 8 sierpnia 1946 roku we wsi Pełczanka w parafii Cegłów przyszedł na świat chłopiec, któremu na chrzcie świętym rodzice nadali imię Stanisław. Jak opowiadała Jego matka, od najmłodszych lat mały Stasio był bardzo pobożnym dzieckiem. W dziecinnych zabawach często wcielał się w rolę księdza. Jedna z takich zabaw omal nie skończyła się tragicznie dla niego i jego rodziny – sprawując "liturgię" za stodołą, doprowadził do zaprószenia ognia. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
    Jako młodzieniec, późniejszy kapłan szczególna opieką i troską otaczał nieistniejącą już kaplicę w Pełczance. Staś Kaczorek tak bardzo ukochał mariawityzm, że pokonując wszystkie przeciwności, postanowił poświęcić się stanowi duchownemu. Zostawił dom rodzinny i szkołę, by w przeddzień świąt Bożego Narodzenia skierować swoje kroki do ukochanej przez siebie Świątyni Miłosierdzia i Miłości do Płocka. Stało się to 18 grudnia 1963 roku.
    Od tego dnia całe swoje życie ówczesny kleryk Stanisław, który otrzymał później imiona zakonne Maria Łukasz (takie same, jak pierwszy proboszcz parafii mariawickiej w Cegłowie), związał z umiłowanym przez niego Dziełem Wielkiego Miłosierdzia. W deszczową Niedzielę Palmową, 19 kwietnia 1965 r. został wyświęcony na subdiakona przez biskupa Michała Sitka. Święcenia diakonatu kleryk Maria Łukasz otrzymał w Łodzi z rąk biskupa Andrzeja Jałosińskiego. Odbyły się wówczas dwie uroczystości – obok święceń świętowano 10-lecie sakry biskupiej biskupa Andrzeja i biskupa Innocentego Gołębiowskiego.
    Młody diakon po zdaniu matury w Płocku został skierowany na studia w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie i do pomocy ówczesnemu proboszczowi parafii warszawskiej, kapłanowi Bernardowi Kukli. Szczuplutki młodzieniec, o ciepłym, rozbrajającym uśmiechu zyskał sympatię całej społeczności mariawickiej na Woli, a szczególnie młodych i najmłodszych parafian. Jako diakon starał się zaktywizować warszawską młodzież. Zorganizował jej wyjazd do Łodzi i do Płocka. Młodzież warszawska gościła też u siebie młodzież łódzką. Diakon Łukasz miał zawsze czas dla ludzi młodych, ale nie zapominał też o starszych, którym zawsze ofiarował dobre słowo.
    W grudniu 1967 roku parafia warszawska została bez duszpasterza, gdyż umarł kapłan Bernard. Biskup Naczelny Innocenty Gołębiowski i Rada Kościoła podjęli decyzję o wyświeceniu diakona Łukasza na kapłana i powierzeniu temu młodemu duchownemu administrowania parafią warszawską.
    I tak administrowałeś, przewodziłeś i nauczałeś, Bracie Kapłanie, 40 lat. 40 lat to dużo i mało. Wydaje się, że było to wczoraj. Była nas garstka. Mieściliśmy się na jednym niedzielnym nabożeństwie w naszym starym kościołku. Dzięki emigracji z sąsiednich parafii nasze szeregi rosły. Zaczęły się odbywać śluby, przybywało dzieci, parafia rosła w siłę. Nasz mały kościołek powoli stawał się za mały.
    Podjąłeś wtedy, Bracie Kapłanie, szczególnie ważną decyzję, aby w niedzielę były odprawiane dwa nabożeństwa. Inna ważna decyzja ustanowiła czwartek dniem parafialnej tygodniowej indywidualnej adoracji. Prosiłeś, napominałeś, zachęcałeś, aby kto może, przychodził i czcił Pana Utajonego w Przenajświętszym Sakramencie, tak, jak to czynili nasi dziadowie. Ciągle też rozumiałeś, tak jak za czasów diakonatu, że bez młodzieży i dzieci parafia pozbawiona jest przyszłości. Im poświęcałeś szczególnie dużo czasu. Organizowałeś spotkania, andrzejki, choinki. W każdy czwartek młodzi ludzie gromadzili się w świetlicy i spędzali czas najpierw na modlitwie a potem na miłych rozmowach, a i zabawach. Organizowane były wieczory adwentowe dla młodzieży.
    W 1973 roku podjąłeś się szczególnej sprawy. Po raz pierwszy po wojnie został zorganizowany obóz dla młodzieży mariawickiej w Filipowie. Zaniedbany obiekt trzeba było przygotować, ale na cóż, Bracie Kapłanie, była Twoja młodość, siły i zapał, a i młodzież była gotowa na wszelkie wezwania.
    Przez 40 lat swojego proboszczowania dokonało się w Twojej pierwszej i jedynej parafii wiele. Spróbujmy cofnąć się w przeszłość. W 1970 roku dokończono grodzić cmentarz kościelny. To za Twojego proboszczowania 23 stycznia 1986 roku po raz pierwszy progi parafii mariawickiej i to właśnie warszawskiej przekroczył rzymskokatolicki biskup Miziołek.
    W dniu 21 października 1984 roku nastąpiło poświęcenie sali katechetycznej. Zebranie parafialne jednogłośnie zaakceptowało myśl pobudowania takiego obiektu jako miejsca nauczania religii, spotkań młodzieżowych i zebrań parafialnych. Potrafiłeś, Bracie Kapłanie, zmobilizować całą parafię do pracy przy budowie.
    To za Twojego proboszczowania 23 stycznia 1986 roku po raz pierwszy progi parafii mariawickiej i to właśnie warszawskiej przekroczył rzymskokatolicki biskup Miziołek.
    Rok 1993 był rokiem niezwykle ważnym w życiu całego Kościoła i każdej parafii. Był to rok setnej rocznicy objawienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia. Starałeś się przygotować nas do tej uroczystości w szczególny sposób. Po sobotniej Mszy świętej, w trakcie której kościół pękał w szwach, nastąpiła całodzienna i całonocna adoracja Przenajświętszego Sakramentu, którą zakończyła uroczysta niedzielna Msza święta. Dla Ciebie, Bracie Kapłanie, ten rok też miał szczególne znaczenie. Minęło 25 lat, jak służyłeś Bogu.
    Nastał rok 1994, chyba najważniejszy w życiu parafii. Razem z Tobą wierni wyprosili u Pana Boga szczególna łaskę – pozwolenie i środki na budowę nowego kościoła, bo stary już nas nie mieścił, a i jego stan techniczny w wyniku budowy nowej linii tramwajowej stawał się coraz gorszy. W dniu 3 sierpnia 1994 roku przez Biskupa Naczelnego Tymoteusza Kowalskiego został poświęcony kamień węgielny i fundamenty pod nową świątynię. Rozpoczął się nowy rozdział w życiu parafii. Ile problemów musiałeś, Bracie Kapłanie, pokonać, ile musiałeś przezwyciężyć przeszkód, ale wierzyłeś i ciągle nam powtarzałeś, że tylko adoracją można wybłagać zwycięstwo z wszelkimi trudnościami. I tak się działo.
    Bóg prowadził rękoma Twoimi, parafian, inżynierów i robotników dzieło budowy. Przy Jego pomocy i Matki Najświętszej dzieło to zostało doprowadzone do końca. 21 września 1997 roku nastąpiło poświecenie nowego Domu Bożego. "Dzięki Bożej pomocy i Waszej [parafianie] możemy dziś święcić dzień tryumfu", tak powiedziałeś podczas kazania. To z Twojej inicjatywy 21 września został ustanowiony dodatkowym świętem parafialnym.
    Od 19 października 1997 roku na kilka lat otrzymałeś, Bracie Kapłanie, do obsługi jeszcze jedną parafię, Lutkówkę. Z pomocą miejscowych i warszawskich parafian uczyniłeś z tamtejszego kościółka skromną, ale zadbaną świątynię.
    Uroczystość parafialna 17 czerwca 2001 r. to dzień poświęcenia nowej dzwonnicy. Jej trzy odnowione dzwony wzywają codziennie wiernych na modlitwę, a ich głos niesie się daleko.
    Pomimo słabnących sił, ciągle na sercu leżała Ci, Bracie Kapłanie, troska o dzieci i młodzież. Dlatego poparłeś inicjatywę zorganizowania parafialnych obozów w Rytrze i Kałuszynie oraz spływu kajakowego. Odwiedzałeś obozowiczów a nawet spędzałeś z nimi czas, na ile pozwalały Ci obowiązki i zdrowie. Młodzież jeszcze dziś wspomina wspólne wycieczki z ostatnich lat: do Płocka, po parafiach ziemi łódzkiej i szlakiem piastowskim.
    Otoczyłeś też, Bracie Kapłanie, opieką mariawitów w Górce Powielińskiej. Każdego roku w Dzień Zaduszny sprawowałeś żałobną Mszę świętą na tamtejszym mariawickim cmentarzu. To dzięki Twojej inicjatywie i pomocy parafian warszawskich na miejscu dawnego kościoła postawiony został krzyż z tablicą pamiątkową, a następnie udało się ogrodzić cmentarz grzebalny i urządzić tam polowy ołtarzyk.
    W ciągu tych 40 lat parafia nasza stała się jedną z najbardziej prężnych placówek mariawickich. Można by jeszcze wymienić w tym wiele, wiele Twoich zasług. Było nam z Tobą dobrze. Niech dowodem naszej pamięci będą zdjęcia z różnych wspólnych uroczystości.